gwałcili mnie całą noc
Traduzioni in contesto per "Całą noc się uczyłam" in polacco-italiano da Reverso Context: Całą noc się uczyłam Traduzione Context Correttore Sinonimi Coniugazione Coniugazione Documents Dizionario Dizionario collaborativo Grammatica Expressio Reverso Corporate
Tłumaczenia w kontekście hasła "nie mogłem spać całą noc" z polskiego na angielski od Reverso Context: Mam intensywny ból z tyłu głowy, nie mogłem spać całą noc.
Matka która nie chce dbać o swoje dziecko powinna być karana jak za morderstwo ze szczególnym okrucieństwem. Wielki szacunek dla Panów Pozdrawiam i życzę Wam te …. Gdzie byłaś całą noc, powiedz k**wa, gdzie się szlajasz? Dzieci znów ryczą, ja czekam na ciebie jak pajac GNIEW - Pięć Dwa (52 Dębiec)
NOC MNIE WOŁA Lyrics. Choć nie wiem kiedy wpadnę, bo noc mnie woła. Wiem, że czekasz na mnie na me ramiona. Ja wiem co to lov mój miecz do kolan. Ty nie mówisz stop bo chcesz odnowa. Choć
Idziesz tam, mówisz wszystkim, że byli genialni i masz całą noc darmowe wino! You go to them telling they were brilliant and it's free wine all night . Mówisz , że jestem chora, i bierzesz mnie na górę mając mnie całą noc , na wszystkie sposoby, bejbe.
nonton film a frozen flower sub indo. Na łamach serwisu pojawił się artykuł o przemocy domowej, autorstwa pani redaktor Ewy Raczyńskiej. Jego główną bohaterką jest pani Joanna, która przez 27 lat żyła w związku, gdzie była bita. Kobieta pragnęła opowiedzieć swoją historię, by usłyszało ją jak najwięcej kobiet w podobnej sytuacji. Chciała im dać nadzieję, że można się wyzwolić… „Ten pierwszy raz zostaje w twojej głowie na zawsze” Pani Joanna doskonale wie, jak czują się ofiary przemocy domowej. W końcu sama nią była. Zdaje sobie sprawę z tego, że one wstydzą się o tym mówić i boją się tego. Jest świadoma, że ze wstydu nie sięgają po pomoc i obawiają się, że jak ujawnią, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami ich domów, a nikt w porę nie poda im pomocnej dłoni, będzie tylko gorzej… Ten pierwszy raz zostaje w twojej głowie na zawsze, choćby dlatego, że uparcie wierzysz, że kolejnego nie będzie. Ale to nieprawda. Będą kolejne i kolejne. Będziesz kulić się w rogu pokoju trzęsąc się ze strachu i modląc się, by cię nie zauważył. Żyłam tak 27 lat. Uciekałam, odchodziłam i wracałam. Wracałam, bo się bałam, bo byłam sama, bo nie miałam obok siebie nikogo, kto mógłby mi pomóc, nie miałam gdzie pójść, gdzie się podziać „Skupiałam się na tym, żeby ponownie przeżyć” Pani Joanna wspomina jak było na początku. Mówi, że gdy się zaczęło, stawiała mu opór, próbowała się bronić i odpowiadała na zaczepki. Jednak nie wytrzymała za długo. Jej mąż szybko ją złamał, bo doskonale znał jej słabe strony. Po czasie dygotała na sam dźwięk przekręcanych kluczy w zamku. Na początku się buntowałam, stawiałam, odpowiadałam na jego zaczepki. Byłam harda. On mnie jednak złamał bardzo szybko. Dźwięk przekręcanych w zamku kluczy wywracał mi żołądek na drugą stronę. Kiedy wchodził, zwijałam się w kłębek, dygotałam ze strachu. Skupiałam się na tym, żeby ponownie przeżyć „Wstydziłam się tego, że jestem słaba” Pani Joasia wyznała też, że czuła się jak w pułapce. Nie wiedziała, co robić. Jej główną myślą i marzeniem było to, aby nie działo się jeszcze gorzej. Podkreśla też, że najgorsze, co może być to uczucie wstydu, przez które człowiek nie potrafi zrobić nic… Dodaje jeszcze, że taka osoba, wstydzi się komukolwiek powiedzieć, ale zazwyczaj wszyscy dookoła już dawno wiedzą. Jej mąż nawet w obecności dzieci potrafił ją poniżać. Jesteś jak w pułapce. Jedyne o czym myślisz to, żeby nie było jeszcze gorzej, a on robił ze mną wszystko, co najgorsze. (…) A później gwałcił mnie całą noc. Kiedy zasypiałam, znów do mnie dobiegał. Nie mogłam się ruszyć, nie miałam siły krzyczeć. Krzyczeć? Po co? Kto by mnie usłyszał? Poza tym wstyd mi nie pozwalał. Ten wstyd ciągnie cię na dno. Nikomu się nie przyznasz, choć wszyscy wokół wiedzą. Wstydziłam się tego, że jestem słaba, że nie dam rady iść do sądu i opowiadać o piekle, który miałam w domu. A on pluł mi do jedzenia, ciągnął za nogi albo za włosy przez całe mieszkanie. Kiedy syn wracał ze szkoły mówił: „No przyznaj się, ku*wo, jak cię wy*uchałem” „Zmienię się, obiecuję…” Nękana przez męża kobieta zdradziła też, że kilka razy mężczyzna zachowywał się tak, że była zmuszona wezwać policję. Funkcjonariusze wciąż mówili jej, żeby złożyła zawiadomienie do prokuratury. Ona jednak tego nie zrobiła. Bała się, że mąż zmusi ją, aby je wycofała. Kilkakrotnie zapewnią ją też, że zmieni się dla niej i dla dzieci. To jednak nigdy nie następowało. Pewnego dnia kopał mnie, szarpał. Krzyczał, że mnie zabije. Poleciał po siekierę do piwnicy. Zadzwoniłam po policję. Zamknęłam drzwi, ale wrócił, wyważył je. Złapał wielki nóż i przyłożył mi go do brzucha. Płakałam i błagałam, żeby przestał… „Zabiję siebie i ciebie”… Ale zadrżała mu ręka, uciekł, nim przyjechała policja. Wstydziłam się ich wzywać, bo policjanci za każdym razem mówili: „Niech pani składa zawiadomienie do prokuratury”. A ja myślałam, co dalej. Złożę zawiadomienie i zaraz wycofam, bo mnie do tego zmusi. Będę głupią z siebie robiła? Dwa razy zrezygnowałam, bo prosił, błagał, obiecywał, że dla mnie, dla naszych dzieci się zmieni. Mój ojciec mówił: „Daj mu szansę, widać, że cię kocha”. I dawałam kolejną, tym samym pozwalając mu przekraczać wszystkie moje granice ze strachu, że mnie zabije. Robił coś strasznego, żeby później było jeszcze gorzej… Myślałam, co musi się stać, żebym się z tego wyrwała, żebym naprawdę się ochroniła „Bękarta nie będzie wychowywał” To jeszcze nie wszytko… Mąż Pani Joanny nie miał skrupułów, nawet gdy ona była w ciąży… Nie oszczędził jej nawet tuż przed porodem. Słowa tej biednej kobiety są naprawdę przerażające… W siódmym miesiącu kopał mnie po brzuchu, uciekłam boso na ulicę. Biegłam przed siebie, ale mnie dopadł, szarpał. Zatrzymał się rowerzysta krzycząc, żeby przestał. Pobiegłam w pole, to była noc. Ale tam też mnie znalazł, przerzucił przez plecy i pobiegł na skraj lasu, żeby nas nie znaleźli. Przed porodem potrafił złapać mnie za szyję i przenieść przez cały pokój pod ścianę krzycząc, że bękarta nie będzie wychowywał, że on nawet nie wie, czy to jego dziecko. Był dużo większy ode mnie i silniejszy. Mógł mną rzucać jak piłką Dziś zastanawia się, jakim cudem przeżyła Pani Joanna zdradza, że ciągle zastanawia się, czy to wszystko, co ją spotkało, nie było tylko złym snem. Gdy dociera do niej, że nie, to dziwi się, jakim cudem udało jej się przeżyć to całe cierpienie i te przerażające chwile. Jej mąż z premedytacją robił to wszystko. Mówił: „Ja cię wykończę, pójdę siedzieć, ale cię wykończę, ty już długo nie pociągniesz”. Zrozpaczona kobieta wiele razy uciekała w koszuli nocnej, na boska na ulicę. Zdradziła, że niektórzy zastanawiali się, czy nie postradała zmysłów, a ona była po prostu zrozpaczona… Dlaczego tak naprawdę nie prosiła o pomoc? Nie zrobiła tego ze strachu przed kimś, kto tak naprawdę był zdolny do wszystkiego. Ten mężczyzna potrafił nawet przyjść do sklepu, w którym pani Joanna pracowała i żądać od niej pieniędzy. Nie krępował się nawet klientów i krzyczał: „Ty ku*wo, dawaj kasę”. Nawet koleżankom z jej pracy pokazywał, za co ma swoją żonę. Gdy jedna z nich myła kiedyś podłogę potrafił do niej powiedzieć: „Ty myjesz podłogę? Ta szmata powinna ją myć, tylko do tego się nadaje”. Nie wstydził się takich scen przed obcymi ludźmi. Robił wszystko, aby zniszczyć życie swojej żonie i narobić jej wstydu, przed kim się tylko dało. Pani Joanna nawet ślub własnego syna przeżyła z ogromnym stresem. Gdy starszy syn brał ślub, najbardziej baliśmy się, że zrobi jakąś awanturę, bo zapowiadał, że wyjdzie na scenę i przez mikrofon powie z jaką ku*wą przyszło mu żyć. Przez całe małżeństwo powtarzał, że jestem nic nie wartym śmieciem, że bez niego zdechnę Próby ucieczki Pierwszy raz Pani Asia próbowała uciec od męża tyrana i agresora już po czterech latach związku, gdy była mamą najstarszego syna. Przeniosła się do rodziców i złożyła zawiadomienie do prokuratury. Niestety, przeszkadzała swojej mamie i tacie – było ciasno, a małe dziecko dokazywało. Mężczyzna przychodził, pokazywał, że się zmienił, błagał, aby dała mu jeszcze jedną szansę. W końcu uległa, zwłaszcza, że jej rodzice naciskali, iż miejsce żony jest przy mężu. Nie minęło dużo czasu, a on znów zaczął… Dusił ją wtedy poduszką. Prawie mu się udało. Kobieta w ostatniej chwili zdołała go odepchnąć i uciec. Za drugim razem odeszła od niego z młodszym synem po 20 latach i spała u sąsiadki. Gdy w końcu znalazła stancję, on znów ją odnalazł. Obiecywał, błagał, prosił, przepraszał. Zadeklarował, że zgłosi się po pomoc w zaprzestaniu nadużywania alkoholu. Pani Joasia zaczęła się wtedy bać, że sama nie da rady, że nie uda jej się utrzymać siebie i syna. Wróciła. Mąż przez dwa tygodnie był bardzo grzeczny i miły. Robił to, aby kobieta wycofała sprawę karną i rozwodową. W końcu to zrobiła. Jak on zareagował, kiedy się dowiedział? Przyszedł i powiedział jej: „Teraz możesz mnie pocałować w ch*ja”. Poddała się Wtedy Pani Joanna ostatecznie zrezygnowała z rozwodu, bo stwierdziła, że to i tak bez sensu, skoro będzie musiała żyć z nim pod jednym dachem. Jednocześnie bała się, że wtedy może być jeszcze gorzej. Miałam nadzieję, że może wszystko samo się rozwiąże, może przestanie pić, może umrze, zapije się na śmierć. Człowiek naprawdę ma takie myśli. Bałam się, że w afekcie mu oddam, ze strachu, że nas zamorduje. Pilnowałam, żeby dzieci się z nim nie biły, choć odciągali go ode mnie. Krzyczałam, że mają go nie dotykać. Wytrącałam im telefon z ręki, gdy próbowali dzwonić na policję… A on nie pozwalał nam spać. Bywały noce, że walił kijem w kaloryfer albo puszczał głośno radio lub telewizor. Co zasypialiśmy, to za 15 minut on nas znowu wyrywał ze snu „Głupia, po co z nim siedziała” Pani Joanna doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że znajdą się tacy, którzy będą ją krytykować i mówić: „Głupia, po co z nim siedziała”. Ona tłumaczy to tak, że gdyby w tym czasie widziała jakiekolwiek wyjście, to by odeszła, ale nie potrafiła. Podkreśla, że to najprawdopodobniej są w stanie zrozumieć jedynie osoby, które także to przeżyły. Zaznacza, że człowiek po prostu zaczyna wierzyć w to, co ciągle słyszy i to, co ktoś ciągle mu wmawia. A ona słyszała… że jest zerem, że jest nikim i do niczego się nie nadaje. Podkreśla, że sądziła też, że on w końcu ją zabije. Ten strach ją paraliżował. Syn jej dawał nadzieję W końcu przyszedł czas, że starszy syn się wyprowadził. Z panią Joanną został tylko młodszy. Kiedy był w ogólniaku, wiedział, że jak najszybciej musi zdobyć pracę i zabrać mamę z tego piekła. Zawsze nad nią czuwał i starał się jej bronić. Pewnego razu nie pojechał nawet na wycieczkę szkolną, bo bał się, że ojciec zabije kobietę. On nawet na podwórko nie wychodził, na dwudniową szkolną wycieczkę nie pojechał, bo bał się o mnie. „Wiesz, jak dorosnę, wybuduję dom i obok niego taki mały dla ciebie, zabiorę cię od niego, nie będziesz z tym wariatem” – mówił. To on stawiał mnie do pionu. „Idziemy do adwokata, zobaczysz, jakie masz prawa, może jakoś z tego się wyplączesz” – namawiał. „Mamuś do kogo ja wrócę, jak wyjadę, jaka ty jesteś roztrzęsiona, mamuś, proszę, ratuj się. Ja widziałem jak ciągnie cię po podłodze, jak podchodzi z tyłu i ciągnie za włosy…” W końcu udało jej się uwolnić… Pani Asia znalazła w końcu pomoc. Trafiła na właściwego człowieka. Terapeuta z Ośrodka Pomocy Społecznej sprawił, że kobieta przełamała swój wstyd i zaczęła opowiadać o tym, co ją spotkało. Wysłał ją na zajęcia do grupy, w której poznała panie po podobnych przejściach. Zrozumiała wtedy, że nie jest jedyna. Wtedy też stało się coś, co w końcu pozwoliło Pani Asi przerwać gehennę. Mąż przystawił jej nóż do gardła, ale ona cudem uciekła na balkon. Zaczęła krzyczeć, a ktoś wezwał policję. Kiedy funkcjonariusze przyjechali na miejsce, powiedzieli jej już, że ma pół godziny, żeby się spakować, bo inaczej, następnym razem, on ją zabije. Pomogła jej wtedy sąsiadka. Później przez rok mieszkała z młodszym synem u znajomej. Zajmowała pomieszczenie gospodarcze, które przerobiono na mieszkanko. Sprawa była w toku. Tym razem jednak wytrwała. W sądzie zeznawali jej sąsiedzi. Pani Joanna nie miała świadomości, że oni aż tyle wiedzą i tak to wszystko z boku widzieli. To wtedy dowiedziała się także, kto kilka razy wzywał do niej policję, aby jej pomóc. Wyszło też na jaw, że pisali anonimowe donosy. Jednak nikt nie mógł nic zrobić, ponieważ ona sama ciągle się wycofywała. Sąd stanął po stronie kobiety Sąd ostatecznie stanął po stronie Pani Joanny. Jej mąż dostał nakaz opuszczenia mieszkania. Za 27 lat maltretowania żony został jednak skazany tylko na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata… Wszystko dlatego, że wcześniej nigdy nie był karany. Kobieta na koniec szczerze wyznaje… Dzisiaj, po trzech latach, mogę o tym wszystkim mówić, zacząć od nowa, cieszyć się życiem Napisz do nas, jeśli spotkała Cię historia, którą chcesz się podzielić: redakcja@
Sobota, 19 grudnia 2015 (10:14) "Błagam, zniszczcie Państwo Islamskie" – z takim apelem zwróciła się do Rady Bezpieczeństwa ONZ 21-letnia Nadia Murad Basee Taha, jazydka przez trzy miesiące więziona przez dżihadystów. Kobieta opowiadała członkom Rady o koszmarze, który przeżyła w tym czasie. Dzieci i kobiety mniejszości jazydzkiej są traktowani przez Państwo Islamskie jak zdobycz wojenna – relacjonowała na forum Rady Bezpieczeństwa Nadia. Gwałcą kobiety i dziewczynki, aby je zniszczyć, aby upewnić się, że już nigdy nie będą mogły prowadzić normalnego życia – opowiadała roztrzęsionym głosem 21-latka. W sierpniu ubiegłego roku Nadia została porwana ze swojej wioski przez dżihadystów. Razem z innymi jazydkami została przewieziona do siedziby Państwa Islamskiego w Mosulu. Całą drogę nas poniżali, dotykali nas – wspominała z ponad 150 jazydzkimi rodzinami przewieźli nas do Mosulu. W budynku były tysiące innych jazydów, w tym dzieci. Dżihadyści wymieniali się nimi jak podarkami – wspomina kobieta. Jeden z tych mężczyzn podszedł do mnie. Chciał mnie zabrać. Gdy podniosłam wzrok, byłam przerażona. Był ogromny, wyglądał jak potwór – opowiada Nadia. Płakałam, mówiłam, że jestem za młoda, a on jest wielki. Uderzył mnie, kopnął a potem pobił. Potem podszedł do mnie inny mężczyzna. Był trochę mniejszy. Błagałam, żeby to on mnie zabrał, bardzo bałam się tego pierwszego mężczyzny. Wziął mnie, powiedział, żebym zmieniła wyznanie. Odmówiłam – mówi jazydka. Tej nocy mnie pobił. Kazał mi się rozebrać. Strażnicy, którzy mnie pilnowali, gwałcili mnie – aż zemdlałam. Błagam was – pozbądźcie się Daesh (Państwa Islamskiego) – apelowała do Rady Bezpieczeństwa ONZ kobieta. Nadii udało się uciec po trzech miesiącach. Teraz mieszka w Niemczech. "Daily Mail" (mpw) Artykuł pochodzi z kategorii: Świat kontra Państwo Islamskie
Dżihadyści robią z innowiercami, co im się żywnie podoba. Wymieniają się nimi między sobą, handlują, wykorzystują, traktują jak rzeczy, odzierają z resztek godności. 21-letnia jazydka zwróciła się z apelem do Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych. „Błagam, zniszczcie Państwo Islamskie" – mówiła. Co mogło skłonić ją do przedstawienia takiego postulatu? Jej historia przedstawiona przez „Daily Mail” jest wstrząsająca. Nie trzeba mówić, że islamiści z Państwa Islamskiego nie przywiązują jakiejkolwiek uwagi do traktowania wyznawców innych religii „po ludzku”. Osoby te, a zwłaszcza kobiety, są niegodne najmniejszej uwagi, traktowane jak rzeczy, zdobycze wojenne. 21-letnia dziewczyna była więziona przez dzihadystów przez trzy miesiące. Jej relacja z tego, co się przez ten czas działo, wygląda bardziej jak koszmar niż opowieść oparta na faktach. Jazydka wyznała członkom Rady Bezpieczeństwa ONZ, co ją spotkało podczas niewoli. Nadia Murad Basee Taha w sierpniu 2014 r. została porwana przez ISIS ze swojej wioski. Razem z innymi jazydkami przewieziono je do Mosulu, siedziby dżihadystów z Państwa Islamskiego. Gwałcą kobiety i dziewczynki, aby je zniszczyć, aby upewnić się, że już nigdy nie będą mogły prowadzić normalnego życia – zaczęła dziewczyna. Całą drogę nas poniżali, dotykali nas. Razem z ponad 150 jazydzkimi rodzinami przewieźli nas do Mosulu. W budynku były tysiące innych jazydów, w tym dzieci. Dżihadyści wymieniali się nimi jak podarkami – wspominała. Opisała, co robili z nią islamiści. Jeden z tych mężczyzn podszedł do mnie. Chciał mnie zabrać. Gdy podniosłam wzrok, byłam przerażona. Był ogromny, wyglądał jak potwór. Płakałam, mówiłam, że jestem za młoda, a on jest wielki. Uderzył mnie, kopnął, a potem pobił. Potem podszedł do mnie inny mężczyzna. Był trochę mniejszy. Błagałam, żeby to on mnie zabrał, bardzo bałam się tego pierwszego mężczyzny. Wziął mnie, powiedział, żebym zmieniła wyznanie. Odmówiłam. Tej nocy mnie pobił. Kazał mi się rozebrać. Strażnicy, którzy mnie pilnowali, gwałcili mnie – aż zemdlałam. Błagam was – pozbądźcie się Daesh (Państwa Islamskiego) – błagała działaczy ONZ młoda kobieta. Jazydka uciekła po trzech miesiącach niewoli. Obecnie mieszka w Niemczech. Źródło:
Łukasz A. i Radosław P. trafili w poniedziałek na ławę oskarżonych Sądu Okręgowego w Lublinie. Nie wiadomo, jak odnieśli się do zarzutów. Ze względu na charakter sprawy sąd wyłączył bowiem jawność postępowania. Łukasz A. i jego kompan odpowiadają za zbrodnię, do której doszło rok temu w Lublinie. Z akt sprawy wynika, że mężczyźnie napadli wówczas na parę bezdomnych. Dramatyczne wydarzenia rozegrały się na bocznicy kolejowej w pobliżu ul. Krochmalnej. Bezdomne małżeństwo nocowało tam w jednym z wagonów. Kiedy małżonkowie zasnęli, do wagonu weszło dwóch mężczyzn. Podawali się za funkcjonariuszy Straży Ochrony Kolei. Nie mieli jednak mundurów, ani legitymacji. Śledczy ustalili, że Łukasz A. domagał się od bezdomnego mężczyzny pieniędzy. Chwilę później zaatakował. Siłą zabrał bezdomnemu 40 zł, kilka razy uderzył w twarz i wyrzucił z wagonu. Żona pobitego mężczyzny została sama z napastnikami. Łukasz A. i jego kolega złapali kobietę za ręce i rozebrali – wynika z akt sprawy. Ich ofiara próbowała się bronić, ale nie miała szans w starciu ze znacznie silniejszymi mężczyznami. Nie mogła się im wyrwać. Oprawcy zaczęli ją na zmianę gwałcić. Kobieta początkowo krzyczała, ale po pewnym czasie zorientowała się, że nikt nie usłyszy jej wołania o pomoc. Z ustaleń prokuratury wynika, że mężczyźni znęcali się nad swoją ofiarą do rana. Kiedy zrobiło się jasno, poszli po alkohol. Kazali kobiecie zaczekać w wagonie. Ta jednak skorzystała z okazji i uciekła napastnikom. Kobieta była w tak głębokiej traumie, że nie zawiadomiła o sprawie policji. Kilka tygodni później, w jadłodajni przy ul. Zielonej rozpoznała jednego ze swoich oprawców. Pokazała Radosława P. koledze. W styczniu tego roku kobieta ponownie trafiła na Łukasza A. Spotkała go na dworcu PKS w Lublinie. Była wtedy w towarzystwie męża i kolegi. Ofiara gwałcicieli zdecydowała się wreszcie zawiadomić o sprawie mundurowych. Policjanci zatrzymali Łukasza A. Łukasz A. został później aresztowany. Biegli uznali, że chociaż leczył się psychiatrycznie, może odpowiadać przed sądem. Mężczyzna nie przyznał się do zbiorowego gwałtu i rozboju. Podczas przesłuchania próbował przekonywać, że został pomówiony. Twierdził, że na dworcu PKS zaczepili go dwaj mężczyźni, domagając się pieniędzy. Grozili, że jeśli ich nie dostaną, posądzą go zgwałcenie koleżanki. Łukasz A. to znany policjantom recydywista. Był wielokrotnie karany, przede wszystkim za kradzieże i groźby. Wyszedł z więzienia trzy lata temu. Za udział w zbiorowym gwałcie grozi do 12 lat więzienia. Wobec recydywisty kara może być zaostrzona o połowę.
Czasami przeżywam chwile załamania, gdy wracam wspomnieniami do Sahary Zachodniej. Budzę się w nocy i nie mogę spać. W uszach dzwonią mi słowa i krzyki, a przed oczami stają obrazy z demonstracji. Jest tyle rzeczy, o których chciałabym opowiedzieć, a ciągle brakuje mi słów. Ciągle nie potrafię się przełamać, żeby napisać o tym, jak znajoma mówiła o byciu molestowaną przez policję, o dziewczynie, którą policjanci zgarnęli z ulicy i grupowo gwałcili przez całą noc, o jej bracie, który został zamordowany, ani o tym, jak ubrana w melhfę byłam wśród Sahrawi i widziałam na własne oczy, jak policja katuje młodego chłopaka. Milczenie to egoizm Pisząc te słowa, sama nie dowierzam. Nadal nie dociera do mnie, że ja to naprawdę przeżyłam, naprawdę widziałam. Brzmi surrealistycznie, brzmi jak scenariusz filmu, a nie życie 28-letniej kobiety. Jakkolwiek mówienie o tym jest trudne, milczenie jest egoistyczne. Wróciłam do Europy, jestem bezpieczna, podczas gdy setki tysięcy Saharyjczyków żyje na wygnaniu lub pod brutalną okupacją. O tym, co dzieje się w Saharze Zachodniej i na czym polega konflikt, pisałam już tutaj. Tym razem pora na moje wspomnienia. Opowiedzenie o tym, co widziałam i słyszałam, to jedyne co mogę dla tych ludzi zrobić. Yasmin, która przeżyła piekło Po lekturze reportażu Wszystkie Ziarna Piasku nie mogłam dojść do siebie. Nie byłam w stanie czytać tej książki, nie robiąc przerw na złapanie oddechu. Niewyobrażalnymi były dla mnie słowa tam zapisane. Nie mieściło mi się w głowie, że na ulicach miasta, w którym mieszkam, dzieją się takie rzeczy. Wydawało mi się, że to przesada, pogoń za sensacją. Musiałam o tym porozmawiać z kimś, kto wie najlepiej, dla kogo Laayoune jest domem. Przypomniałam sobie o Saharyjce Yasmin, którą poznałam jakiś czas temu i kurtuazyjnie spotykałam się z nią raz na jakiś czas. Odszukałam jej numer telefonu i umówiłyśmy się na wieczorne wyjście do McDonald’s. McDonald’s ma w okupowanym Laayoune dziwny status. Z jednej strony wyznacza status społeczny, bo zestaw dla dwóch osób pochłania 1/10 kwoty, którą przeciętna rodzina ma na utrzymanie przez miesiąc. Z drugiej strony McDonald’s Maroc to taka zadra, która przypomina o tym, kto tu rządzi, że ciągle jesteśmy pod zaborem. Gdy po raz pierwszy zdobyłam się na odwagę, żeby zapytać Przyjemna wieczorna bryza daje cudowną ulgę po całym dniu upałów. Wiatr igra z kolorową melhfą Yasmin, która kokieteryjnie poprawia opadającą z włosów chustę. Cały czas chodzi mi po głowie pytanie, które chciałabym zadać, a które samo w sobie jest niebezpieczne. Znamy się niemal rok, ale widywałyśmy się sporadycznie, dopiero niedawno nawiązując wątłą nić porozumienia. Niepewnie i z ogromną rozwagą wypowiadam kolejne słowa, cały czas się asekurując. „Chciałam Cię o coś zapytać, ale jeśli nie chcesz odpowiedzieć, to zapomnij, wiem, że to trudny temat. Po prostu chciałabym, żebyś wiedziała, że wiem, co tutaj się dzieje i jestem po Waszej stronie” Nie spuszcza ze mnie czujnego wzroku, niepewna jak zareagować. Zanim wypowiem kolejne słowa wyławiam, wzrokiem ochroniarzy i policjanta, oceniając odległość, upewniając się, że nas nie usłyszą. „Czy Twoja rodzina była w Gdeim Izik?”. Wykrztusiłam to i teraz pozostaje mi obserwować zaskoczenie malujące się na jej twarzy. Tego się nie spodziewała, a ja tylko strzelam, że jej rodzina nie należy do tych, którzy wspierają marokański reżim. Tak, byli. Ale ja w tym czasie byłam w Marrakeszu, na studiach. Głośno przełyka ślinę i dzieje się coś niespodziewanego. Jej twarz przybiera wyraz, który napełnia mnie niepokojem, a potoku słów nic nie może zatrzymać. Zgarnęli mnie z ulicy, nie wiedziałam, co się dzieje. Nie wiedziałam, że w nocy rozgromili Gdeim Izik. Szłam na zajęcia, a policja po prostu mnie zabrała. Uderzyli mnie i wepchnęli do samochodu, w którym było kilkoro innych Saharyjczyków. Byli wściekli, nawet się z nas nie wyśmiewali, a zwykle to robią. Powiedzieli tylko, że pożałujemy. Nie wiedziałam, co się dzieje, nie wiedziałam, dlaczego mi to robią. Gdy zaczęłam płakać, jeden z nich złapał mnie za włosy i uderzył moją głową o ścianę samochodu. Zaczęli łapać za piersi dziewczynę, która siedziała obok mnie i zdzierali z niej melhfę. Ona tak strasznie krzyczała i my też, ale oni mieli broń. Wywlekli nas na posterunek, a tam było ich tak wielu… Nigdy chyba tak bardzo nie żałowałam tego, że się odezwałam Czuję, jak krew odpływa mi z twarzy. Dudniąca w tle muzyka staje się dziwnie przytłumiona, jakbym nie przetwarzała bodźców zewnętrznych. Inaczej jest słyszeć historie o tym, że gdzieś, kiedyś skrzywdzono jakąś anonimową osobę, a inaczej rozmawiać z kimś, kto doznał krzywdy. Nie wiedziałam jak tego słuchać. Nie wiedziałam jak zareagować. Bałam się jej przerwać, chociaż jeszcze bardziej obawiałam się tego, co usłyszę dalej. Tak strasznie się baliśmy, a oni się śmiali. Ten śmiech brzmiał tak okropnie. Gdy dziewczyna, z której wcześniej zdzierali melhfę próbowała się zasłonić, zaczęli się śmiać jeszcze bardziej i powiedzieli, że nie będzie jej potrzebna. Tak strasznie się bałam, co nam zrobią. Policja tutaj nie ma oporów. To nie są prawdziwi muzułmanie, nie wyobrażasz sobie, co nam robili… Yasmine robi chwilę przerwy, a ja uświadamiam sobie, że przestałam oddychać. Nie jestem pewna, czy patrzy na mnie, czy utkwiła wzrok gdzieś ponad mną. Próbuję jej powiedzieć, że nie musi wracać do tych wspomnień, ale ucisza mnie gestem dłoni i mam wrażenie, że chce to z siebie wyrzucić, jakby od dawna ją zatruwało. Rozglądam się tylko dookoła i upewniam, czy nikt nas nie słyszy. Saharyjka opowiadająca Europejce o takich przeżyciach skończyłaby marnie. Powiedzieli, że jesteśmy obrzydliwi i żaden z nich by nas nie tknął. Że brudne zwierzęta jak my, na to nie zasługują. Kazali nam się rozebrać. Próbowaliśmy uciekać, ale nie było gdzie, chłopcy próbowali nas zasłaniać, ale policjanci pobili ich pałkami. Zaczęli mówić, że jeżeli się nie rozbierzemy, to oni nam w tym pomogą. Stali i patrzyli, jak zdejmujemy z siebie ubrania. Wszyscy, dziewczyny i chłopcy. Pokazywali na nas palcami. Próbowałam się zasłonić rękami, ale jeden podszedł i chwycił za ręce, a drugi zaczął mnie bić po piersiach. Złapał mnie tak mocno i powiedział, że teraz pożałuję. Inny zaczął… wkładać mi palce… od tyłu… Innym robili to samo… Wszyscy tak strasznie krzyczeliśmy. Nie wiesz, co to dla nas znaczy. U nas jest inaczej, u nas dziewczyny często nie wiedzą, co to jest seks. Gdy wychodzą za mąż, zaczynają panikować, płaczą w czasie nocy poślubnej, bo nie wiedzą, co się dzieje. U nas się o takich rzeczach nie rozmawia. A później… Przynieśli butelki Coca Coli i kazali nam na nich siadać. Powiedzieli, że jeśli tego nie zrobimy, to sami nas na nie nabiją… Wszystkich. I chłopców i dziewczyny. Po tej opowieści już nic nie jest takie samo Głos jej się załamuje i na chwilę zapada cisza. Czuję, jakby mój mózg pulsował. Mam wrażenie, że nie przetwarzam jej słów, że się duszę, że chcę uciec. Nie wiem co powiedzieć, jak zareagować. Ledwo widzę przez łzy, które ściekają mi po policzkach. Otępienie powoli mija i uświadamiam sobie, że wbijałam paznokcie w dłoń tak mocno, że aż krwawi. Po chwili odzywa się ponownie. Nie wiem, ile to trwało, wypuścili nas, gdy było ciemno. W panice zakładaliśmy na siebie ubrania i uciekaliśmy, a oni się śmiali. To nawet nie swoją melhfę założyłam. Chciałam jak najszybciej się oddalić, ale nie wiedziałam co robić. Czy iść do szpitala, czy kogoś powiadomić, czy się poskarżyć… Ale przecież to policja, nikt by im nic nie zrobił. Inni też nie wiedzieli… Niektórzy płakali, inni biegli do domu. Jedna dziewczyna leżała na ziemi i musiałyśmy ją nieść. Nie potrafiła powiedzieć gdzie mieszka, ale my się wszyscy znamy, więc ktoś zadzwonił do jej kuzynki. Gdy wróciłam do siebie, usłyszałam o tym, co wydarzyło się w Gdeim Izik. Nie wiedziałam, czy moja rodzina żyje, to co działo się wtedy w Laayoune było niewyobrażalne. Ludzie rozbili namioty na pustyni, nikomu nic nie robili, a policja na nich napadła. Zginęło kilku policjantów i teraz mścili się na wszystkich Sahrawi, których tylko mogli dopaść. A my nie mogliśmy zrobić nic, rozumiesz? Nic. Nie możemy przecież donieść policji na policję. Tak wygląda nasze życie i nam już czasami brakuje łez, ale co mamy zrobić? Obserwuję twarz Yasmine, ale ciężko z niej cokolwiek wyczytać. Ból, rezygnacja, przebłyski złości. Wszystko to ulotne i ciężko zgadnąć, co tak naprawdę myśli. Wydaje się zmęczona tą opowieścią, a równocześnie bije od niej zaciekłość i ogromna siła kobiety, której nie udało się złamać. Obok przechodzi dwóch policjantów, a we mnie wzbiera wściekłość, że ludzie, którzy robią takie rzeczy, chodzą wolno. Po tym, co usłyszałam, już nigdy nie będę umiała przejść obojętnie wobec tego, jak traktowani są Saharyjczycy lub zignorować niedorzecznego stwierdzenia, że Sahara jest marokańska. W tej jednej chwili zdecydowałam, że gdy tylko wyjadę z Sahary, będę głośno mówiła o niesprawiedliwościach dotykających Sahrawi.
gwałcili mnie całą noc